Konkursy Wpis

Czym jest naturalne piękno?

16 września 2016

Niechcący i zupełnie nie z mojej winy wylądowałam w erze Photoshopa, Facebooka, operacji plastycznych. Dziewczyn, dla których największym wyzwaniem jest perfekcyjne wykonturowanie twarzy lub otworzenie puszki ze słodkim napojem w przydługich tipsach. Sztuczność atakuje nas zewsząd. Meble z litego drewna, a kto to teraz widział? Nikt tego nie kupuje. Wełniany dywan czy sweter zgodny z trendami? Pani! Czego pani wymaga! Jajka od szczęśliwych kur, pomidory bez chemii – 3 razy droższe od tych „normalnych”. A przecież to właśnie naturalność jest normalna! Sami będąc zarówno producentami jak i konsumentami wpadamy w pułapkę. A gdy już w nią wpadniemy do wyjścia na powierzchnię prowadzą jedynie bardzo długie, kręte i strome schody. Bo jednak życie w zgodzie z naturą wymaga sporo wysiłku, czasu, pracy i pieniędzy.

Wpadłam w tę pułapkę i ja. Powiększenie ust, ostrzykiwanie jakimś cudakiem, centymetrowa warstwa tapety na buzi (zmora mojego męża), usilne robienie sobie na włosach ombre, skutków tych zabiegów i tak nikt nie zauważył. Nie wiem po cholerę to wszystko było. Ale od hybryd na pazurach nadal jestem uzależniona – z czystego lenistwa.

Urządzając mieszkanie postawiłam sobie za punkt honoru, aby nie było w nim żadnych nowoczesnych półproduktów. Na podłodze jest drewno zamiast kartonu popularnie zwanego panelami, wszystkie meble są drewniane zamiast tych wykonanych z kartonu popularnie zwanego mdf. Pościel z bawełny była najmniejszym wyzwaniem, ale jednak domieszki poliestru wygrywają. Moja frustracja podczas zakupów osiągała poziom abstrakcyjny. Ale udało się, a w zasadzie udaje się nadal, bo projekt mieszkania jeszcze trwa.

Jakieś pół roku temu postawiłam sobie znak: zakaz wprowadzania do szafy produktów materiałopodobnych. Wielkie nie dla akrylu, poliestru i innych cudaków. W przestrzeganiu tego przepisu na całe szczęście ratują mnie lumpeksy, bo byłoby krucho.

Kosmetyki – no tutaj to skomplikowanej chemii uniknąć się nie da. A kupowanie naturalnych szamponów za 50 zł to głupota. A czemu są one takie drogie, skoro w sumie jest w nich trochę wody i parę składników, które wyrosłyby nawet na moim balkonie? Bo naturalność stała się ekskluzywna. Ależ to brzmi! Trudno, od dziś staję się burżujem, będę patrzeć na składy i wybierać tylko kosmetyki mineralne.

A dlaczego wybieram właśnie kosmetyki mineralne? Oprócz oczywistego faktu chęci zostania hipsterem (żart), będzie to kolejny krok do poprawienia jakości mojego życia. Na pewno ze wzrostem popularności produkty naturalne zyskają oprócz fajnych składów i dobrego działania również przystępniejsze ceny.

Kolejna kwestia związana z punktem poprzednim czyli kosmetykami. A po cholerę w ogóle ich używać skoro już idziemy w stronę stuprocentowej naturalności. Może makijaż to też tylko wytwór jakichś nowoczesnych głuptaków. Ano może. Ale tutaj chcę zachować jednak złoty środek. Tak samo jak na chwilę obecną nie zamierzam walnąć wszystkiego, aby kupić działkę na wsi, parę kur, krowę i żyć sobie w zgodzie z naturą uprawiając kawałek poletka na własny użytek (chociaż nawet dziś mi to przez myśl przeszło). Zachowajmy umiar i nie dajmy się zwariować, bo jednak skrajność w każdą stronę jest zła. A totalne zrezygnowanie z makijażu gdy bez niego wcale Cię nie widać jest słabe.

Czym jest więc naturalny makijaż? Nie jestem specjalistką od wizażu. Na co dzień zgodnie z tym co napisałam wyżej jestem raczej niewidzialna – często jedynym kosmetykiem jakiego używam tuż przed wyjściem z domu jest tusz do rzęs. A czasem i nawet to pomijam. Ten wizerunek jednak nie pasuje do fachu blogierki modowej, ani do zadowolonej z życia kobiety sukcesu. To przynajmniej sobie to zadowolenie z życia i sukces wymalowuję na twarzy. Jak już pisałam nie cierpię półśrodków, także jak już się maluję to na fest. A jak idę na zdjęcia to już w ogóle bardzo fest, bo przecież wiadomo, że aparat zjada połowę tego, co się ma na twarzy. Ciężko mi więc opisać i pokazać Wam naturalny makijaż.  Ale takie dostałam zadanie, więc się staram! Ale może stworzę swoją, nową definicję naturalnego makijażu: to taki makijaż, który wykonałyśmy jedynie naturalny kosmetykami. No i gites. Definicja bierze pod swoje skrzydła zarówno makeup no makeup, którego nie uznaję (bo po co się malować jak ma tego nie być widać) oraz mocny makijaż wieczorowy. Dzisiaj chciałam Wam pokazać mój złoty środek. Nawet sama się nim zainspiruję i może jednak oleję wybitnie ciemne cienie w ilościach konkretnych na czas jakiś. Jest krzywo, jest nieprofesjonalnie, jest bez photoshopa, chciałoby się rzec naturalnie. W końcu bio-warzywa też do najpiękniejszych, najrówniejszych i najbardziej nasyconych kolorami nie należą.

I teraz walnę banałem: Pamiętajcie! Naturalne piękno kryje się w samej naturze! Czy to Waszej, czy to otoczenia. Niech każdy człowiek i każda rzecz będzie sobą, niech nic niczego nie udaje, a będzie jakoś tak bardziej swojsko – zapewniam.

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

A miał to być lekki pościk na konkursik. Nie wyszło. Jak zwykle, bez kompromisów.

Zdjęcia również bez szału, ale miałam do dyspozycji jedynie siebie, aparat na statywie z pilotem z wyładowaną baterią, oraz jedną lampę z parasolką, bo drugą naturalnie zbiłam. No ale jedna lampa widać wystarczyła, żebym trochę popłynęła.

A jaki jest Wasz stosunek do naturalnego piękna?

zBLOGowani.pl