Grudzień obfitował u mnie w wyjazdy. Zaliczyłam 3 wyprawy, a więc i 3 nieszczęsne pakowania i jedno wielkie rozpakowywanie po powrocie. Między wyjazdami byliśmy dosłownie 2 godziny w domu i ten czas musiał mi wystarczyć na przepakowanie. Podczas przejazdów intensywnie więc myślałam nad zawartością następnej walizki oraz nad tym co ubiorę na samą podróż. Wbrew pozorom to dla mnie najgorsza część podróżowania, ale tym razem poszło jakoś łatwiej.
Przed wyjazdami postanowiłam zaopatrzyć się w kilka rzeczy, których do tej pory unikałam. Wydawało mi się, że kompletnie nie pasują do mnie i mojego stylu. Należały do nich na przykład dresowe spodnie – bez nich chyba bym zwariowała podczas długiego lotu – oraz czapka z daszkiem, którą pokazywałam Wam przed wyjazdem. Postanowiłam również zamówić sobie dresową, zwykłą bluzę. Ostatnie nosiłam w liceum. Ku mojemu zdziwieniu pierwsza na jaką wpadłam w sklepie Zaful okazała się idealna. Nie sądziłam, że w jakikolwiek sposób dres można połączyć z klimatami boho, a jednak!
Reszta stroju to była czysta formalność. Jedne z 3 par spodni, w które swobodnie się mieszczę, jedyne które pasowały do bluzy. Do tego botki na niewielkim obcasie i obowiązkowy plecak. Nic więcej nie trzeba, aby swobodnie podróżować nawet najmniej komfortowym autem. Fryzura to mój ostatni hit i obiecuję, że na co dzień często będzie można mnie w niej zobaczyć. Co prawda na teraz, pod czapkę się nie nadaje, za to wiosną stanie się obowiązkowa. Szybka, prosta, bezproblemowa, wygodna i taka słowiańska.
kolczyki, plecak – katherine.pl 1 zł, 40 zł
buty – allegro 75 zł
spodnie h&m 30 zł
pierścionek – new yorker 4 zł