Recenzje

LIFERIA – ZWYKŁE NIEZWYKŁE PUDEŁKO

18 kwietnia 2017

Witajcie Kochani! Jak minęły Wam Święta? Nasze były ekumeniczne i wielonarodowe, a do tego oczywiście leniwe i pełne słodkości. Naładowałam baterie na najbliższe 2 tygodnie. Podejrzewam, że zjadłam również tyle kalorii, że powinno mi ich spokojnie starczyć do majówki. Przez Święta miałam również poważne zadanie blogowe. Dzielnie testowałam kosmetyki z marcowej edycji pudełka Liferia. Znacie ten box? Jeśli nie, to z pewnością post Was zaciekawi. Zapraszam!

Szał na pudełka – niespodzianki z kosmetykami trwa już kilka ładnych lat. Dosyć długo nie mogłam zrozumieć tej mody. Zastanawiałam się po co ktoś zamawia paczkę – niespodziankę z kosmetykami. Po co wydawać pieniądze na coś, co może okazać się niekorzystne dla naszej skóry i wylądować na dnie kosmetyczki na wieczne potępienie.

Drogie Panie, ile to razy idziemy na spacer po galerii handlowej z jasno określonym celem: „Chcę sobie COŚ kupić”. Coś bliżej nieokreślonego, ładnego, niekoniecznie praktycznego i przydatnego, może coś co już mam, ale trochę w innej formie? To właśnie ten, typowo kobiecy cel realizują pudełka-niespodzianki. I to chyba nie jest nic złego. Jeśli dodamy do tego element zaskoczenia i chęć poznawania kolejnych i kolejnych produktów kosmetycznych zaczyna się robić nawet przyjemnie.

Po wyprowadzce z domu rodzinnego postanowiłam zostać minimalistką. Jeden balsam na półce, jeden żel pod prysznic, jeden szampon. Stanęło na tym, że teraz nie mam gdzie trzymać tych wszystkich balsamów, masek, wcierek, serum i innych cudaków. Oczywiście nie panuję nad ich terminami przydatności. Co ciekawe, większość z nich pojawiła się u mnie w okolicznościach mało zakupowych – najczęściej były to prezenty od najbliższych. Jednak moja typowo kobieca natura zwyciężyła. Ja również lubię nowości, zarówno w szafie jak i kosmetyczce. Lubię wąchać, smarować, wmasowywać. Także pudełka są i dla mnie. Musiałam znaleźć jednak te odpowiednie dla siebie.

Nawet niedawno w moim domu wylądowało próbne pudełko jednej z popularniejszych marek i byłam mocno zawiedziona. W środku były nudne kosmetyki marek z dosyć niskiej półki, prawie wszystkie oddałam rodzinie i znajomym. Fajny, jest ten element ekscytacji i zaskoczenia. Fajne jest piękne opakowanie i niespodzianka sama w sobie i tyle.  Dlaczego po wtopie postanowiłam dać szansę innej marce?

Czym Liferia różni się od innych?

W pudełkach tej marki nie znajdziemy popularnych, tanich marek kosmetyków dostępnych w każdym sklepie. Znajdują się w nim pełne produkty i miniaturki smarowideł z serii premium. No dobra, może nie znajdziemy tam kremów za tysiące dolarów, ale nie znajdziemy też żelu pod prysznic z dyskontu za 6 zł. Co za tym idzie, w pudełku sporo jest produktów opartych na naturalnych składnikach. A na punkcie takich mam ostatnio sporego świra. Fajnie jest więc poznać kolejne marki, którym zależy na czymś więcej niż na zysku. Teraz pewnie myślicie, że w związku z tym takie pudełko na pewno kosztuje miliony monet. Otóż nie! W zależności od sposobu zamówienia (pojedyncze pudełko, subskrypcja, pakiet 3- lub 6-miesięczny) zapłacimy od 56 do 69 zł. Wysyłka jest darmowa. Brzmi nieźle prawda?

Co znalazło się w marcowym pudełku?

Swój box dostałam w zeszłym tygodniu, więc oceniać mogę jedynie efekty krótkotrwałe, ale na pewno żaden z produktów nie okazał się bublem i zamierzam dalej testować poniższe cudaki. Żadnej marki wcześniej nie znałam, chętnie to jednak zmienię.

  1. Żel pod prysznic Apple&Bears o zapachu grejfruta i wodorostów – miniaturka 50 ml

Naturalny, ekologiczny, brytujski, w pięknym opakowaniu. Konsystencja jest odpowiednia, zapach za to dziwny. Po dłuższej chwili wąchania nadal nie wiedziałam, czy ten zapach mi się podoba czy nie. Żel jak najbardziej spełnia swoją funkcję – myje. Jest wydajny.

Cena w sklepie: 130 zł/500 ml

2. Płyn micelarny do demakijażu Balneokosmetyki Makijowy Zdrój – pełen wymiar

Naturalny, polski produkt o lekkim zapachu. Bardzo przyjemny i delikatny dla skóry. Dobrze radzi sobie z makijażem. Nie mam się do czego przyczepić.

Cena w sklepie: 30 zł

3. Tonik wiesiołkowy Naturalis – pełen produkt

Świetnie oczyszcza skórę – to chyba mój hit z tego pudełka. Ma piękny, kwiatowy, ale nie sztuczny zapach. Skóra po tonizowaniu pozostaje napięta i przyjemna w dotyku. Coś czuję, że będę do niego wracać. No i jest to produkt polski!

Cena w sklepie: 14 zł

4. Pęseta The Vintage Cosmetic Company

Opakowanie jest przeurocze! Z resztą sama pęsetka również. Dobrze radzi sobie z niechcianymi włoskami. Przyjemna w użyciu. Co ciekawe, nie znalazłam jej w żadnym, polskim sklepie.

5. Krem nawilżający AHAVA – miniaturka 15 ml

Produkt na dzień do skóry normalnej i suchej, czyli dla mnie jak znalazł. Marka AHAVA pochodzi z Izraela i wykorzystuje minerały w Morza Martwego. Skóra po nim rzeczywiście jest całkiem nieźle nawilżona. Przyczepię się jednak do zapachu. Krem jest perfumowany, a więc zapach jakoś tak mi podjeżdża sztucznością i jest dość intensywny.

Cena w sklepie: 90 zł/50 ml

Moja rada dla marki Liferia? Podkreślajcie, że w Waszych pudełkach znajduje się masa naturalnych produktów – myślę, że bardziej to trafi do klientów niż słowo „premium”. W tym kierunku również poszłabym z samym opakowaniem. Może po prostu bura tektura z rafią w stylu eco? Ja na pewno bym się zakochała jeszcze bardziej! Ale tak czy siak, znalazłam pudełko dla siebie!

NIESPODZIANKA!

Mamy dla Was niespodziankę! Wy też możecie przetestować produkty, które widzicie powyżej. A nawet więcej! Do 20 kwietnia możecie kupić marcową edycję pudełka Liferia z dodatkowym produktem. Tylko dla moich czytelników! Wystarczy w polu komentarze przy zamówieniu wpisać unikalny kod marionetka_march