Kto uważnie śledzi moją stronę na Facebooku lub Instagrama z pewnością przypomina sobie, że 17.10 spotkałam się na ciacho i kawę z laseczkami-blogereczkami. Ano było to spotkanie warszawskich blogerek modowych i urodowych – nawet się do nas jakiś mężczyzna przypałętał, więc powinna być pełna integracja. W większym gronie niestety nie spotykamy się często, czasem umawiamy się we 2-3 na foty i kawę. „Oficjalne” spotkania wzbudzają we mnie zwykle pełen zaciesz i masę energii, są rewelacyjne, bo dziewczyny są rewelacyjne, ale dziś sobie trochę pomarudzę.
Dominika – młodziutka organizatorka spotkania zaprosiła nas do warszawskiej cukierni Sweet Moments na Mokotowie. Dominiko – bo wiem, że to czytasz – z całej mojej sympatii do Twojej uroczej osoby, nie piszę tego wszystkiego, żebyś czuła się źle. Nie chcę po prostu owijać w bawełnę, a może i Ty i inne dziewczyny organizujące spotkania na większą skalę wyciągniecie wnioski. Ostatnio postawiłam sobie za punkt honoru w pełni wyrażać swoje opinie, popracować nad asertywnością i takie inne pierdy coachingowe czy jak to teraz się zwie, więc będzie szczerze do bólu. Najwyżej nikt mnie nigdzie więcej nie zaprosi.
Zaczęliśmy od spotkania z konsultantką z Mary Kay. Tak, znowu, po raz 3 czy 4 uczestniczyłam w takim spotkaniu. Niezależnie od kobitek wszystkie te spotkania wyglądają identycznie. I pani była wielce zawiedziona, że nikt jej nie chce słuchać i nikt nie jest zainteresowany jej super zabiegami.
Potem kawiarnia poczęstowała nas kawami/herbatami i ciastkami. Poznanie kawiarni miało być głównym punktem spotkania. Szkoda, że na głowę przypadło po 1-2 ciastka, bez opisów – w zasadzie same zgadywałyśmy co jest w danym ciachu i podkradałyśmy sobie kęsy z talerzyków, żeby spróbować wszystkiego. Naturalnymi lodami, którymi chwali się cukiernia nikt nas nie poczęstował. Czemu nie było to przeprowadzone w formie degustacji większej ilości produktów, po malutkim nawet kawałku dla każdego, żeby zapoznać się z menu – nie wiem. Sala też nie była przystosowana do tak licznej grupy ludzików, którzy chętnie by się ze sobą zintegrowali.
Ogólnie panował chaos. Nikogo nowego za bardzo nie poznałam, niczego się nie dowiedziałam.
Dobór sponsorów spotkania i akceptacja ich warunków również pozostawiają wiele do życzenia. Nie zgadzajmy się na byle co, bo to psuje wiarygodność całej blogosfery. Lepiej iść na jakość, a nie ilość. A i spotkania bez darów losu dla powodzian są świetne i przynajmniej wiadomo kto przychodzi dla dobrego towarzystwa i miłego spędzenia czasu, a kto dla „darmówek”.
Sponsorzy spotkania:
Modotikon – droga firmo, zobowiązałam się, jestem słowna, więc spełniam warunki narzucone przez Ciebie, chociaż uważam je za absolutny wyzysk. 25% zniżki na zamówienia w zamian za linki i loga na prawie 20-stce blogów – no błagam. I nie myśl sobie, że jestem pusta, pazerna i lecę na darmówki, po prostu szanuję siebie i innych, szanuję czas i zapał poświęcony blogowaniu. Chciałabym, żeby inni też to szanowali.
Akatja – również pozostawię bez komentarza.
Sweet Moments cukiernia – główny sponsor wydarzenia. Przyjemne, aczkolwiek malutkie wnętrze. Całkiem miła obsługa. Lokalizacja jak dla mnie na końcu świata, więc zapewne nie będę miała okazji tam wrócić. Pyszności-słodkości wyprodukowane podobno według tradycyjnych receptur z naturalnych składników. Miałam okazję spróbować 2 ciastek oraz kawy i wszystko było mocno ok. Ceny standardowe jak na warszawskie warunki. Jak będziecie w pobliżu możecie wpaść. Zawsze to duuużo lepsze od sieciówek 😉
FOTO: MargoFoto