19.12 po raz pierwszy miałam okazję uczestniczyć w Blogowigilii. Wcześniej zawsze jakoś przegapiałam zapisy, albo termin mi nie pasował, ale tym razem postawiłam sobie za punkt honoru tam się znaleźć. Szczególnie po zeszłorocznej edycji, która była zachwalana pod niebiosa. O swoich odczuciach napiszę niżej, na razie nabazgram kilka słów o tym jak, gdzie i co się działo.
Klub Capitol – miejsce znane przeze mnie głównie jako teatr, którego foyer jest klubem z kilkoma barami. Ogólnie eklektyczny przepych, ale tak jakoś ze smakiem.
Za jedzonko odpowiadało Tesco, atrakcje zapewnili Coca Cola i Allegro. Na evencie odbywały się koncerty, konkursy oraz warsztat sztuk jeden. Dla każdego uczestnika mini paczuszkę przygotował Rimmel.
Ogólnie na wejściu kolejka jak za papierem toaletowym w słusznie minionych czasach. Dziki tłum, dziki wiatr. Po wejściu wrażenia ogólnie pozytywne, ładnie, ciekawie, personalizacja puszek Coca-Coli, filmiki dla Allegro, nagrywanie filmów na aukcje WOŚP, ścianka celebrycka. Po zabunkrowaniu się na jednym z niewielu miejsc siedzących, postanowiłyśmy z Patrycją spróbować jedzenia – umówmy się szału, ani wyboru nie było. W zasadzie to nawet nie wiedziałyśmy co jemy – sałatka ze śledziami w wątłym świetle wyglądała jak owoce pod kruszonką, karteczek z opisem brak. Potem pierwsze drinki, nawiązywanie nowych znajomości w huku muzyki, która była za głośna do normalnej rozmowy, a za cicha do tańczenia.
Wszystkie atrakcje, fotobudki i inne zdjęcia z Mikołajem (który miał zdecydowanie najlepszą robotę) przeleciałyśmy w 15 minut i zasiadłyśmy do gadania z różnymi znajomymi blogerkami.
Ot impreza w klubie z nieco większą ilością lansu i bansu. Przyjdź i zajmij się sobą przez te 5 godzin. Po tym czasie na stoliki zaczęły wjeżdżać rezerwacje, zniknęły szwedzkie stoły, a w barze zaczęło brakować składników do drinków dla uczestników Blogowigilii. Do klubu wbijał się już tłum zewnętrznych imprezowiczów. Mimo, że mogłyśmy zostać do rana to szczerze mówiąc poczułyśmy się wyproszone.
Pal licho, miałam blisko, poznałam kilka super dziewczyny, z którymi kontaktowałam się tylko online, ale gdybym miała przejechać pół Polski, opłacić transport, hotel, taksówkę itd. żeby tylko uczestniczyć w tej imprezie to byłabym mocno zdegustowana.
Czy pójdę w przyszłym roku? Być może, ale tylko dlatego żeby znowu się spotkać z niektórymi osobami. Na pewno moje oczekiwania będą duuużo niższe.