Nie będę narzekać na zimę! Obiecuję! No ale skoro obiecałam, to nie wiem co mam napisać, a coś by wypadało, a przecież nie będę oszukiwać i się zachwycać aurą. Pozachwycam się za to skarbami z maminej garderoby.
Czasem sobie dumam, czy jest sens wywalać/sprzedawać/wymieniać ubrania. Być może za 20-30 lat to moja przyszła-niedoszła córka będzie chciała sobie pogrzebać w starociach na strychu i nie znajdzie nic, bo jej pragmatyczna matka nienawidziła składowania niepotrzebnych rzeczy. Sama przecież rozpaczam, że gdzieś zniknęła większość ubrań mojej mamy z lat 80 i 90. Ach te ręcznie dziergane swetry… A te co się w jakiś sposób uchowały przejęłam do siebie. Tak oto w mojej szafie, która jest teraz jednym wieszakiem z Ikea, znalazł się jeansowy płaszcz oraz skórzana torebka. O ile torebka należy do moich ulubionych i znalazłam ją dawno temu, więc często mogliście ją zobaczyć na blogu, o tyle płaszcz to „świeżynka”. Coś go kojarzyłam, ale nie wrył się zbytnio w moje wspomnienia z dzieciństwa. Krój – wielkie oversizowe pudło szlafrokowe (Mamo, Ty przecież byłaś ode mnie 15 cm niższa i 300 kg chudsza – wolę nie wyobrażać sobie jak w nim wyglądałaś). Do tego te kropeczki. No bomba po prostu!
czapka – piumo 40 zł
szalik – promod prezent
golf – h&m factory outlet 15 zł
płaszcz, torba – vintage po mamusi
pasek – nn 10 zł
spodnie – next wymiana
buty – allegro 30 zł