Przeprowadzka i brak szafy wymusiły na mnie pewien eksperyment. Od miesiąca jestem posiadaczką garderoby składającej się z jednej rurki o zawrotnej długości 1 metra. Mam na nim 3 płaszcze, kilka par spodni, kilka swetrów i innych drobnych części garderoby. Do tego posiadam 5 par butów i z 5 torebek. I wiecie co? W końcu mam się w co ubierać. Nie spędzam rano godziny przed otwartą szafą. Względnie wszystko ze sobą jakoś współgra, jest czyste, bez wad i wyprasowane, codziennie mam na sobie inny zestaw. W zasadzie niczego mi nie brakuje. Czuję się wolna, nieprzytłoczona, przestałam być niewolnikiem własnych ciuchów.
Może moje zestawy nie są jakoś bardzo wydziwiaste i wyszukane. Część nie nadaje się na bloga, bo niby po co pokazywać ciągle zwyklaki z basiców, ale jestem w stanie stworzyć kilka zestawów, które jak najbardziej nadadzą się do sfotografowania.
Więc to o to chodzi o minimalistycznej szafie zgodnej z zasadami slow fashion!
Nie chcę już wracać do szafy o wielkości małego pokoju. Przetransportuję z domu rodzinnego może jeszcze jeden taki wieszak i do wiosny powinno mi starczyć szczęścia.
kapleusz – h&m wymiana
bransoletka – prezent
golf – reserved 15 zł
torba – brytyjka primark
buty – pantofelek24
narzutka i spodnie – bestseller factory outlet 30 zł, 23 zł