Tym razem coolturka będzie krótsza niż zwykle. Tak jak zapowiadałam maj był miesiącem, który zleciał błyskawicznie. Miałam masę zajęć, wyjazdów, wakacji. Ucierpiały na tym moje potrzeby kulturalne. Ale może to i lepiej, bo maj mogę z powodzeniem nazwać miesiącem wielkich wtop.
Książka
Pewnie większość kobiet widziała film PS. Kocham Cię – ot taki wyciskacz łez z Hilary Swank i Gerardem Butlerem. Klasyczne kino na babskie posiedzenia. On umiera, ona rozpacza, on jednak przygotowuje jej masę niespodzianek i zadań, aby wróciła do normalności. Nic specjalnego, ale też nie gniot. Za to książka jest gniotem. Po raz pierwszy w życiu chyba mogę przyznać, że adaptacja książki jest o niebo lepsza od niej samej. W książce bohaterowie to po prostu skończeni idioci i to co do sztuki, z główną bohaterką na czele. Przygody są mocno przesadzone, a opisy stanu emocjonalnego bohaterki strasznie płytkie. Nie, nie i jeszcze raz nie…
Po książkę tę sięgnęłam poza wyzwaniem czytelniczym, męczyłam się z nią dosyć okrutnie, więc książki z wyzwania majowego jeszcze nie skończyłam, ale jestem na dobrej drodze – opiszę ją następnym razem.
Filmy
W tym miesiącu na moim koncie jest jedynie 6 filmów. W większości średniaki. Nic sensownego do polecenia, za to jedna wielka wtopa, o której się rozpiszę. Najpierw średniaki.
High-rise – ogromny przerost formy nad treścią, kompletnie nielogiczny i zbyt zagmatwany
Głęboko w lesie – niezły thriller, ale w sumie musiałam sobie przypominać o czym to było, aby skrobnąć Wam parę słów, końcówka zaskakująca, ale chyba trochę przekombinowana, daje radę
Turbo – ślimak startujący w F1? Co wciągali autorzy tego obrazu? Na nudny wieczór – dużo lepsze niż komedie dla dorosłych.
Życie nie gryzie – tu również mamy film na nudny wieczór dla tych, którzy nie przepadają za bajkami, do obejrzenia głównie dla mojej ulubionej Keiry
Po tamtej stronie drzwi – horror jak horror, parę scenek typu jumpscare i tyle, chociaż można obejrzeć
I teraz najgorszy film, który obejrzałam od kilku lat. Niestety produkcja polska – a polskie kino ogólnie szanuję (nie zaliczam do kina komedii romantycznych, które są na żenująco niskim poziomie). Ale tutaj mamy musical w gatunku, więc nastawiałam się nieco lepiej. Do czasu obejrzenia zwiastuna. #wszystkogra – dobra obsada, do której nie można mieć pretensji to wszystko co dobre w tym filmie. Nie wiem, kto mądry wypuścił taki film? Miał potencjał, fabuła nawet jako tako się zaczynała. Trzeba było tylko: olać piosenki – wstawione kompletnie w losowy sposób, w raczej słabych aranżacjach; olać niektóre wątki – np. piłkarski; skupić się na fabule, a nie na stronie wizualnej. Historia się powoli rozwija jak ślimak, po czym nie wiadomo jak kończy – na pewno dobrze, bezsensownie. Nie róbcie sobie tej krzywdy i nawet nie próbujcie się do tej produkcji przymierzać…
Wystawy
Za licealnych czasów często bywaliśmy z Miszą w Zachęcie. Czwartek – wstęp wolny, po szkole można było miło spędzić czas, robiąc coś ambitniejszego niż siedzenie na ławce w parku. Chociaż oczywiście do wielkich znawców i koneserów sztuki nie należę. Lubię za to poznawać nowe zjawiska. Teraz, z racji odległości między nami nie jest nam to dane, ale po powrocie z Malty Misza został w Wawie, trzeba więc było nadrobić zaległości.
No i znowu pudło. Wystawa Podróżnicy – zbiór zdjęć, filmów, instalacji artystów z bloku wschodniego podróżujących przed i po upadku ZSRR. Lubię sztukę współczesną, chociaż bywa przesadzona. Tutaj mieliśmy całą wystawę dorabiania ideologii do najprostszych nawet obrazów. Nie tędy droga.
Drugą wystawą były projekty Teresy Kazimiery Murak-Rembielińskiej. Lepiej, trochę lepiej. Chociaż kobieta do najnormalniejszych nie należy.
Obie wystawy nadal do obejrzenia.