Recenzje Wpis

Coolturka sierpień

21 września 2016

Zgodnie z harmonogramem, powinnam była dodać ten post wczoraj i powinien to być post ze stylizacją. Ale nie mam fotek, bo mnie mąż opuścił na weekend, więc postanowiłam napisać coolturkę.

Czujecie, że kolejny miesiąc już minął i znowu przyszła pora na podsumowania kulturalne? To niewyobrażalne jak ten czas zapierdziela. Ale przejdźmy do sedna, bo znów będzie długo. Zacznę wyjątkowo nie od filmów i nie od książek (znowu żadnej nie zamknęłam, aż mi wstyd, bo tyle ich dostaliśmy zamiast kwiatów w prezencie ślubnym).

ru-0-r-6500-n-tv2266547v1fa_polish_hip_hop_tv_festival_2016_line_up_imprezy_w_plocku

fot. eska.pl

Moja weekendowa wycieczka do Płocka na początku sierpnia miała swoje uzasadnienie. Razem z Miszą postanowiliśmy wybrać się na Polish Hip Hop Festiwal. Ja hip-hopu nie słuchałam wcale, z nazw znałam kilku wykonawców, a utwory, które obiły mi się o uszy mogłabym policzyć na palcach jednej ręki. Z M. już nieco lepiej. Pojechał tam posłuchać głównie Łony i Webera oraz Taco Hemingwaya. I wiecie co? Ten drugi młodzieniec zrobił na mnie ogromne wrażenie! Jedyny z dykcją taką, że zrozumiałam absolutnie każde słowo. Od tego czasu słucham go nałogowo. Gdyby każdy festiwal miał taki fajny, luźny klimat bez lansu i bansu, a karnety na 2 dni kosztowały 70 zł, to ja mogę i na death metal i disco polo jeździć. Chociaż trochę przeraziła mnie ilość chłopaków pijących piwo z sokiem, ale to może ja się nie znam i to coś super modnego. Przy okazji znalazł się czas na rozrywkę dla mnie, czyli płockie zoo – fajniutkie. Poznałam kilka foodtrucków, które by mogły na stałe parkować pod moimi oknami. Wyjazd w 100% udany! Tak blisko, a tak uroczo.

Filmy

Najpierw te bez większego szału:

I nie było już nikogo – miniserial na podstawie flagowej powieści Agathy Christie, trochę przydługi, ale napięcie jakieś jest

Zostań jeśli kochasz – miłość, nastolatkowie, muzyka, zawieszenie między życiem a śmiercią, nic ciekawego

Zanim się obudzę – bardzo przyzwoity horror z nutką dramatu, dobra obsada

Charlie St. Cloud – znowu melodramat z nutką zjawisk nadprzyrodzonych, słabszy średniak

Kamienie na szaniec – znając książkę (a kto jej nie zna) film nie może się podobać, spłycone to, co najważniejsze

Deadpool – nie lubię jako tako filmów o superbohaterach, polecali ten na przełamanie niechęci, w moim przypadku nie wyszło

Everest – piękne zdjęcia, tragedia na Everście zamiast mnie od niego odrzucić, przyciągnęła jeszcze bardziej

Łowcy zombie – znacie klasyk gore Zombieland? Tutaj ciut słabiej, ale na odmóżdżający wieczór w sam raz

Chemia – ciężka treść okraszona przesadną formą, nie wiem co myśleć o tym filmie, a to zdarza mi się rzadko

Summer Camp – kolejny, całkiem przyzwoity horrorek o zombie z dość ciekawą jak na ten gatunek fabułą

I teraz czas na te lepsze, chociaż znowu fenomenalnego filmu nie widziałam. Ale na podium w tym miesiącu 4 produkcje i to bardzo zróżnicowane. Każdy znajdzie coś dla siebie.

7708550-3

Na początek coś cięższego, ale też bez przesady. Pokój to film o zniewolonej dziewczynie i jej synu, którzy uciekają z rąk oprawcy i starają się wrócić do rzeczywistości, która nie jest ograniczona ścianami niewielkiego pokoju, będącego dotychczas ich celą. Treść mocna, ale jednocześnie bardzo przystępna i wzruszająca. Polecam.

7718598-3

Bardzo pozytywna historia najgorszego skoczna narciarskiego świata opowiedziana w filmie Eddie zwany orłem jest idealną pozycją na luźny wieczór we dwoje. Zapewniam, że spodoba się i chłopakom i dziewczynom nikogo nie męcząc, nawet ludków nieprzepadających za sportem. Oczywiście opowieść mocno podkoloryzowana, mająca niewiele wspólnego z rzeczywistością, ale chyba nawet wolę takie trochę podkręcone wersje.

291737_boska-florence_p01_613

Kolejny film o kimś najgorszym. Tym Boska Florence z boską wręcz obsadą. Opowiada historię (znowu opartą na faktach) najgorszej śpiewaczki świata. Myślę, że mam z Florence wiele wspólnego – głównie talent wokalny. Jeśli ten film nie będzie miał chociaż garstki nominacji do Oscara do przeżyję kolejne zwątpienie co do zasadności tych nagród. Pozycja konieczna do obejrzenia! Dużo lepsza, weselsza i bardziej kolorowa od wersji francuskiej.

7741332-3

Druga część dosyć popularnego filmu o magikach robiących sztuczki niezbyt zgodne z prawem. Absolutnie odjechany, nierealistyczny – nawet jak na film o iluzjonistach. Iluzja 2 jest równie sympatyczna w odbiorze jak poprzednia jej odsłona. Do tego obsada, do której mam ogromny sentyment. Również dobra pozycja na długi, nudny, jesienny wieczór. Niewymagająca, a jednak niedebilna.

Skończę tak jak zaczęłam, nietypowo, napiszę jeszcze o dwóch doświadczeniach może mało kulturalnych, ale jednak będących ciekawą formą spędzania czasu. Polecę też jedną z moich ulubionych knajp warszawskich, bo miałam okazję znowu w niej wylądować. Wesele pominę na razie, chociaż nasłuchałam się na nim masy fenomenalnej muzyki – w końcu wiadomka kto ustalał playlistę.

W prezencie ślubnym od sąsiadów dostaliśmy voucher na kolację w ciemności. Zdjęcia nie wrzucę, bo byłoby jedną wielką ciemną plamą, ale niech wasza wyobraźnia zadziała. Węgierska knajpa, sala w podziemiach, bez żadnego źródła światła. Nie widać nawet czubka własnego nosa. Kelnerki z noktowizorami. Pan prowadzący opowiada o zmysłach i o kuchni. Ty nie wiesz co jesz, nie potrafisz nabrać jedzenia na widelec. Doświadczenie abstrakcyjne, ale niezwykle ciekawe. Polecam! Świetny pomysł na prezent!

14066327_1182029338522408_6286868316756054039_o

Dziewczyny na moim panieńskim poniosło. Jako prezent postanowiły ufundować mi Flyboard. Niewtajemniczonym wyjaśnię: zakładamy specjalne buty podłączone do skutera wodnego przewodem, którym płynie woda pod ciśnieniem i latamy. Po prostu latamy. Oczywiście, jeśli uda się nam w ogóle utrzymać równowagę i wyjść z wody. 10 minut w wodzie (tak, głównie w wodzie) wywołało u mnie dwudniowe zakwasy. Jako fanka tego typu adrenaliny nie mogłam finalnie nie być zadowolona, chociaż szło mi raczej zabawnie.

No i przyszedł czas na jedną z moich ulubionych knajpek w Warszawie. Właśnie ArtBistro Stalowa52 wybrałam na rodzinną, poślubną kolację. Tutaj za dużo nie napiszę, warto samemu odwiedzić to miejsce. Prześwietne wnętrze, pyszne jedzenie – ja nie potrzebuję więcej, szczególnie, że ostatnio jedzenie w restauracjach średnio mi smakuje po tym jak nauczyłam się przyzwoicie gotować.

A u Was coś ciekawego się działo? Może tym razem to Wy mi coś polecicie?