Eventy

6-STE URODZINY BLOGA! WSPOMNIENIA

26 maja 2017

Siadając do tego wpisu zaczęłam liczyć na paluszkach ile to lat temu założyłam bloga. Potem przejrzałam stare posty i szczęka wylądowała mi na podłodze. Czaicie, że już 6 lat jestem tu z Wami? Do mnie nadal ten fakt nie dochodzi. Każdą stylizację pamiętam jakbym nosiła ją jeszcze dziś. Każdy wypad na zdjęcia i okoliczności ich wykonania mogę dokładnie opisać. Pamiętam ile kosztował każdy ciuch i z jakiego sklepu pochodził. Nie ma to jak gromadzenie w głowie istotnych informacji. Ale nie to miałam na myśli. Chciałam tymi zdaniami podkreślić fakt, że niemiłosiernie szybko zleciał mi ten czas. Dziś mam dla Was małą retrospekcję wpisów okołourodzinowych. Tak do pośmiania się, do powspominania, do przemyślenia, a dla mnie nawet do wzruszenia.

2011

Czy jest tu ktoś kto pamięta mnie jeszcze z platformy blox.pl? Ktoś kojarzy moją pierwszą stylizację? Wiecie, że ten babciowy sweter z lumpeksu wyrzuciłam całkiem niedawno? A może to było dawno, tylko znów czas mi uciekł. Miałam niecałe 20 lat i w trakcie dziennych studiów cierpiałam na nadmiar wolnego czasu. Stąd powstał pomysł na bloga. Zero doświadczenia, zero sprzętu, zero rozeznania w blogosferze, która dopiero raczkowała. W moim stylu panował chaos z przewagą prawdziwego Vintage. Byłam mniejsza o jakieś 3 rozmiary i 15 kilo. Ale za to fryz był całkiem podobny do obecnego!

2012

Dalej miałam sporo czasu. Zaczęły się pierwsze, nieśmiałe propozycje współpracy i pierwsze blogowe znajomości. Umawiałam się na zdjęcia z fotografami – a teraz mi jakoś głupio. Poznałam moją kochaną Olgę, z którą do dziś się spotykam, chociaż niestety najczęściej już bez „szybkich zdjęć na bloga”. W domu pojawiła się pierwsza lustrzanka, zaangażowanie, świadomość ciała i własnej wartości. Duża frajda!

2013

To był chyba najbardziej przełomowy rok. Zaczęłam działać przy sesjach zdjęciowych, ukończyłam kurs stylizacji ubioru, rozpoczęłam prowadzenie działalności gospodarczej, no i zaczęłam pracę w biurze i studia zaoczne. Miałam mega moc i chęci, wszędzie mnie było pełno. To były pierwsze chwile, w których myślałam, że może kiedyś, już niedługo uda mi się utrzymywać tylko z mody. Zainwestowałam w nowy layout bloga. Przeniosłam się na wordpressa. Działałam!

2014

Werwa nadal się utrzymywała. Latałam z wywieszonym jęzorem po całej Warszawie z walizkami pełnymi ciuchów. Przy okazji stylizacji sesji, fotografowie robili mi foty na bloga. Eksperymentowałam ze swoim stylem, wybierałam wariackie wzory i kolory. Poznawałam przy sesjach masę nowych ludzi, na spotkaniach poznawałam kolejnych blogerów – z nimi również wyskakiwałam na szybkie foty. Rozpoczęłam współpracę z agencją modelek plus size.

2015

Zaczęłam się wypalać, chociaż miałam nadzieję, że to chwilowy kryzys. Denerwowali mnie klienci, fotografowie. Więcej traciłam niż zyskiwałam i nie tylko chodzi o pieniądze. Ale nadal dreptałam z przyklejonym uśmiechem na twarzy. Miałam pomysły na nowe projekty. Wiedziałam, ze muszę i chcę iść w stronę boho, ale pojawiało się coraz więcej problemów. Mieszało się też w życiu prywatnym. Zawiesiłam działalność. Rzuciłam modę w sensie zawodowym. Blog zostawiłam – z przyzwyczajenia, sentymentu, z chęci utrzymania chociaż odrobiny kontaktu z tym światem. Starałam się go trochę reanimować konkursami, nowymi działami. Ale foty, wpisy, stylizacje traciły jakość. Rozmieniłam się na drobne, siebie też zaniedbywałam coraz bardziej. Pod koniec roku wyprowadziłam się „na swoje” z ambitnymi planami na wywrócenie wszystkiego do góry nogami.

2016

Blog działa nadal, statystyki padają coraz bardziej. Mi brakuje motywacji, ale raczej nie daję po sobie tego poznać. Kombinuję, wyprowadzam się mentalnie. Przygotowuję do ślubu. Autentycznie cieszę się życiem. Po kryzysie ślad jednak pozostał, chociaż blog powoli znów staje się przyjemnością – wcześniej momentami był obowiązkiem. Podróżuję, staram się, czytam, wymyślam, spotykam się z motywującymi ludźmi.

2017

Znowu chodzą po głowie mi myśli, że mogłabym kiedyś żyć z mody, z bloga. Chciałabym mu się poświęcić w całości. Wprowadzam kolejne zmiany, stosuję triki dobrego blogowania i wiecie co? Nic się nie zmienia. Czytelników nie przybywa, pamiętam lepsze dla statystyk czasy. Statystyki – pomyślicie – przecież nie dla nich się prowadzi bloga. To fakt, ale jednak to one dodają powera i motywacji. Nie wiem co robię źle. Znaczy częściowo wiem, ale myślę, że nie tylko z tym wiąże się spadek Waszego zainteresowania. Dumam nad fenomenem niektórych blogów i kompletnie nie wiem czemu tam są tysiące fanów, a u mnie ich brak. Coraz częściej nawet zastanawiam się, żeby zrobić chwilową przerwę od blogowania, ale trzymają mnie tu wydarzenia blogowe, poczucie obowiązku, ale również frajdy, a także nie ukrywajmy tego – zawiązane i jeszcze niedokończone współprace. Potrzebuję kopa w tyłek do zmian. Inspiracji. Bo może właśnie z tym związany jest główny problem. Blog stracił ducha.

Żeby nie kończyć jednak tak gorzko, chciałabym każdemu z Was podziękować za obecność i wsparcie! Wielkie dzięki, że to jesteście i mam nadzieję, że zawsze będziecie. <3

Jeśli mogę prosić w imieniu Marionetki o życzenia to poproszę o masę pozytywnej energii, chęci, motywacji. Życzcie mi powrotu do dobrej formy duchowej, fizycznej i blogowej. Wierzę, że wtedy wszystko samo się ułoży.

Buziaki!