Mogłabym zamieszkać w wesołym miasteczku w najbardziej hardkorowym roller coasterze. Na lot szybowcem lub na flyboardzie i ekstremalną jazdę melexem po polu golfowym nie trzeba mnie długo namawiać. Ku rozpaczy niektórych członków rodziny (pozdrawiam mamę, która ostatnio poradziła mi żebym się lepiej na autostradzie położyła jak mi brakuje emocji), uciesze innych, którzy ochoczo papugują każdy mój wyczyn (pozdrawiam tatę) oraz totalnej obojętności trzeciej grupy – taki mój mężulek na moje pomysły ma kompletnie wywalone. Jedyny ból jaki wtedy przeżywa przy konieczności jeżdżenia ze mną między parkami rozrywki, akwenami wodnymi, a wieżami do dream jump jest ból istnienia i ręki od długiego trzymania aparatu tudzież kamery.
Ale wróćmy do sedna. Katalog Marzeń ogłosił kampanię pod nazwą #chcętoprzeżyć. Wybrał ponad 100 osób, które to w kilku etapach będą realizowały swoje marzenia – nawet te, o których do tej pory nie widzieli. Do pierwszego etapu dostałam się i ja! Do wyboru miałam kilka mniej lub bardziej odważnych aktywności. Kajaki, gokarty, off-road – to wszystko brzmiało dla mnie nudnawo. Jako fanka dużej dawki adrenaliny i przełamywania własnych ograniczeń zdecydowałam się na dream jump w warszawskim ośrodku sportowym 2wieże. 26 metrów wysokości, przepaść, lina, bloczek, swobodny spadek i huśtaweczka. A potem już tylko lądowanie tyłkiem w piasku i ogrom emocji! Nie mogę jednak powiedzieć, że to łatwe. Głowa się buntuje! Ale warto się przełamać, dla samej satysfakcji i kosmicznego uczucia spadania.
Zobaczcie sami jak to wyglądało! Zdecydowalibyście się na taki skok? Jaka była najbardziej hardkorowa rzecz jaką zrobiliście w życiu?
Chcę więcej! Chcę się dostać do kolejnego etapu. A żeby to się udało poproszę Was Kochani o aktywność pod tym wpisem oraz pod wszystkimi innymi wpisami dotyczącymi mojego skoku na moim Facebooku i Instagramie. Będę ogromnie wdzięczna i obiecuję podejmowanie się w kolejnych etapach najtrudniejszych wyzwań!