Ten tydzień absolutnie nie należy do dobrych, ale czuję się w obowiązku do Was napisać. Dzisiaj będzie post o niezwykłym doświadczeniu.
Uwaga! Wpis zawiera drastyczne zdjęcia mnie bez makijażu!
W marcu wygrałam konkurs. Tym razem nie byle jaki konkurs, bo nagrodą była metamorfoza zewnętrzna i wewnętrzna w klinice Profemed oraz sesja zdjęciowa do magazynu Elle (numer ze mną możecie nadal kupić w kioskach). Ale zacznijmy od początku…
Metamorfoza marzeń
„Napisz kilka słów o sobie i opisz co byś chciała w sobie zmienić” – biedna ze mnie sirotka, studentka pracująca, z notorycznym niedoczasem, skąpstwem jeśli chodzi o ogarnięcie siebie i swojego ciała, fatalną cerą i krągłościami, które trzeba ujarzmić. Wystarczyło, aby znaleźć się w finałowej piątce i rozpocząć wielką metamorfozę.
Co mi tam zrobili?
Przetestowałam wszystkie maszyny dostępne w klinice.
Venus Legacy – w moim przypadku były nim maltretowane (czyt. ujędrniane) uda. Konturowanie ciała, lekkie wyszczuplenie, redukcja cellulitu, napięcie skóry. Dosyć przyjemny zabieg polegający na masażu gorącą głowicą z podciśnieniem. Po serii zabiegów przestałam widzieć falbany po wewnętrznej stronie ud. Cellulit jak na moje gabaryty też jest raczej znikomy. Także plus.
ProshockIce – dla wszystkich zimnolubów, bo to po prostu kriolipoliza – zamrażanie komórek tłuszczowych a następnie rozbijanie ich falami. Mój wielki brzuchol stał się jędrnym wielkim brzucholem. Przynajmniej tyle dobrego.
Icoone – podciśnieniowy drenaż całego ciała, do którego niezbędne jest ubranie uroczej rajstopy na całe ciało. Zabieg momentami był przyjemny – taki uroczy masaż, czasem jednak potężnie dawał się we znaki – ale czegóż się nie robi dla piękna. Co on ma zdziałać? Ano wszystko – odchudza, napina, usuwa toksyny, odmładza, upiększa. Byłam na 3 zabiegach – widocznych efektów nie dojrzałam.
Mojej buzi oberwało się bardziej.
Mezoterapia – działa cuda to na pewno, ale nie powinien poddawać się jej nikt, w kim igły budzą odrazę. Kilkadziesiąt ukłuć dla idealnie nawilżonej cery? Uwierzcie mi, że warto! Moje super suche czoło stało się normalne! Co prawda przez kilka dni wyglądałam jak monster – małe strupki, widoczne dziurki + kilka zgrubień, ale cóż.
Powiększanie ust – zabieg, do którego byłam najbardziej sceptycznie nastawiona po bombardowaniu nas zdjęciami Siwiec i innych Donatelli, ale ja naciskałam na naturalny efekt i taki też otrzymałam. Pani doktor po prostu zniwelowała różnicę pomiędzy górną a dolną wargą. Kto o zabiegu nie wiedział, nie zauważył różnicy – a to duży plus, bo znaczy, że nie wyglądam jak glonojad.
Do tego wszystkiego doszedł jeszcze pielęgnacyjny zabieg na buzię przed samą sesją. Aromatyczny i owocowy.
Dodam, że zły ze mnie pacjent – dieta niskotłuszczowa? dużo aktywności fizycznej, żeby efekty były bardziej widoczne? A to maszyny same nie dadzą wyssać tłuszczu? Przy grzecznym pacjencie pewnie efekty prezentowałyby się dużo lepiej.
Za to jestem pacjentem, który nie uskarża się na ból i dyskomfort. Podczas mezoterapii prawie usnęłam…
Całość dopełniły wizyty u pani psycholog, która lekko podbudowała moją pewność siebie.
Byłam również u fryzjerki. U fryzjerki, dla której podcięcie końcówek to 1 cm! Nie wiedziałam, że takie istnieją. Pięknie ochłodziła mi kolor włosów, przez moment wyglądałam jak wizytówka najnowszych trendów – byłam siwa. I nawet mi się to spodobało! Muszę chyba wrócić do szamponu dla siwulców.
Całość uwieńczyła sesja zdjęciowa dla Elle i publikacja w magazynie z błędem w nazwisku, ale za to jakim fejmem!
Sesja to oczywiście cudne ubranka, piękny makijaż i fryzura i manicure, który okazał się największym niewypałem akcji. Wychwalany przez wszystkich Vinylux – trzymał się tydzień, ale po zmyciu moim oczom ukazał się widok straszny. Przebarwienia jakich w życiu po żadnym lakierze nie miałam. Dodam, że trzymają się do dziś – a od sesji minęły prawie 2 miesiące.
Ogólnie metamorfozy polecam – szczególnie dla komfortu głowy. Ale jeśli nie stać Was na tak wielką metamorfozę, to może wystarczy krótki wyjazd do SPA? Słyszałam o hotelu w Karpaczu który ma takie atrakcje (jego strona pod tym adresem http://hotelgreno.pl/spa)
Profemed stał się moim drugim domem. Spędzałam tam kilka godzin kilka razy w tygodniu. Obsługa jest super! Sympatyczna i fachowa. Ale powiem Wam szczerze – dobrze, że to wszystko trwało tylko 2 miesiące – strasznie męczące to stawanie się piękną!
Przepraszam za zdjęcia – w większości robione moim kalkulatorem.