Tyle mam Wam zawsze do napisania, tyle tematów do poruszenia, tyle pomysłów na posty – do czasu. W momencie, w którym siadam przed kompem, przerabiam foty i zaczynam pisać posta, w głowie pojawia się wielka pustka. Znowu będzie więc banalnie, ale obiecuję, że kiedyś spiszę to co mam w głowie!
Rybnik – miasto, w którym miałam przyjemność się urodzić (dokładniej w budynku, w którym obecnie mieści się szkoła muzyczna – niestety nie przełożyło się to na moje talenty i dźwięku śpiewem staram się z siebie nie wydobywać dla dobra świata). Miasto, w którym mam większość rodziny. Miasto, które odwiedzam – ostatnio bardzo często. Po Pułtusku jest to jedyne miasto, w którym odwiedzam lumpeksy. A w zasadzie jeden lumpeks. Mały, niepozorny, zagracony, w baraku. Idealny! Ostatnio przeszłam się tam na mały spacer. Spędziłam ponad godzinę w tym baraku 5×10 metrów i to przeglądając tylko rzeczy na wagę. Wyszłam w 4 wielkimi, pełnymi siatami ubrań dla siebie i swego Lubego. Nie, nie obrabowałam wcześniej banku (wiecie – źle wyglądam w kominiarce lub rajstopie na głowie). Wydałam… 14 zł. 1 zł/szt. to cena którą jestem w stanie zaakceptować. Niedoczekanie nasze w warunkach warszawskich. Mam więc sporo nowych rzeczy, które z radością Wam pokażę w stylizacjach.
Na pierwszy ogień total oldschool i vintage. Sukienka z krepy w kolorze granatowym. Krótki rękaw, sznurkowy pasek, kołnierzyk i kieszonki na biuście. Ogólnie mega babcia. Ale ja miałam na nią pomysł – właśnie taki jaki widzicie na poniższych zdjęciach.
czapka – nn
kolczyki – parfois factory outlet 6 zł
sukienka – sh 1 zł
narzutka – new look 25 zł
szal – c&a 5 zł
pasek – sh 1 zł
torba – mango wymiana
ogon – nn 10 zł
buty – allegro 80 zł