Pewne styczniowe, czwartkowe popołudnie, dzwoni do mnie właścicielka mojej agencji modelingowej z pytaniem czy jutro mogłabym stawić się na planie pewnego polskiego serialu (Barwy Szczęścia). Są do odegrania epizody modelek plus size podczas przygotowań do pokazu mody. Zaczęło się szybkie załatwianie wolnego w pracy. Potem poleciałyśmy w tempie ekspresowym z dziewczynami do zaprzyjaźnionej z agencją fotografki, aby wykonała parę fot, które były potrzebne do produkcji.
Przyjeżdżamy na plan około 9 – duże studio fotograficzne z telewizyjnym kierowcą. Zaczynamy od śniadania w busie ustawionym przed studiem. Potem ogarniamy z drugą reżyserką co gdzie, jak i o której. Przygotowujemy stylizacje wraz ze stylistką i powolutku ustawiamy się w kolejce do wizażu i fryzur. Upiększanie również odbywa się w specjalnie dostosowanym busie. Potem czekamy.
tak właśnie wygląda 80% czasu na planie – siedzimy i czekamy, a nogi odpoczywają od butów na obcasie
Nagrywanie sceny, która w serialu trwa minutę-półtorej zajmuje około godziny. Jedna próba, druga, szeroki plan, wąski, dubel pierwszy, drugi, dziesiąty. Przy każdym dublu trzeba robić dokładnie to samo co poprzednio, aby montażyści mogli wszystko skleić w spójną całość. Oczywiście w tym czasie kilkadziesiąt (!) osób z ekipy musi zachowywać się jak myszki – cisza idealna wymagana. Sceny nie wiem czemu były nagrywane nie po kolei. Jako pierwszą nagrywaliśmy scenę finałową i cofaliśmy się w czasie. Także najświeższe fryzury i makijaże oraz najbardziej wyprasowane stroje mamy na końcu. Dostałam nawet rolę mówioną w 2 scenach! Niestety jeden z tych kawałków został wycięty (chyba się nie spisałam najlepiej), a drugi, który jest w serialu wywołuje wśród mojej rodziny salwy śmiechu. Czemu? Nie wiem, może wy mnie oświecicie jak obejrzycie odcinek.
Łącznie nagraliśmy jakieś 8 scen jednego wątku(na 3 odcinki), w których grałam chyba w 4 (w jednym odcinku). Spędziłyśmy aż 12 godzin na planie. Na szczęście obiad i odwózka zapewnione. No i oczywiście drobne wynagrodzenie 😉
Jeśli chodzi o ludzi to jestem mega pozytywnie zaskoczona. Żadnych piekielności. Prawie każdy miły, uśmiechnięty (no chyba, że akurat gra zołzę), pomocny, wspierający, wyjaśniający wszystko takim laikom jak my. A dodam, że kompletnie nie znałyśmy serialu, fabuły, postaci, a nawet scenariusza.
W tym samym czasie na drugim planie działała inna ekipa, która kręciła swój wątek. Podobno serial kręcony jest 5-6 dni w tygodniu, po kilka/kilkanaście godzin, przez 2 zespoły. Kupa pracy dla wszystkich, aby widz mógł obejrzeć 20 minut odcinka, w którym jest zawartych kilka wątków.
W pierwszej wersji odcinek miał pojawić się w tv dopiero po wakacjach. A tu zaskoczenie – jedna z „fanek” na instagramie zapytała mnie czy grałam w Barwach Szczęścia, czy to jednak ktoś tylko do mnie podobny. Od razu poleciałam do komputera i rzeczywiście odcinek już się pojawił! Niezłe przyspieszenie, czyżby ramówka się zmieniła?
Podsumowując, zaczęłam podziwiać absolutnie wszystkich, którzy decydują się na pracę w telewizji. Fizycznie dobijające doświadczenie, ale jak najbardziej pozytywne. Chociaż chyba szybko na plan nie wrócę, nawet jeśli zdarzy się kolejna okazja.
Mam nadzieję, że nie zdradziłam zbyt wielu pilnie strzeżonych sekretów i nikt mnie za to nie ukatrupi.
fot. Piotr Pasiak http://piesiakpiotr.wix.com/
Odcinek ze mną w roli tysiącplanowej możecie obejrzeć na VOD.