Przyszło lato, a ja zestaw jeansy + sweter + kozaki zamieniłam na sukienka + sandały. Także nic ekscytującego. Szczególnie, gdy do tego wszystkiego rezygnuję z makijażu, a włosy ledwie muskam szczotką. Dzisiaj mam dla Was za to równie mało ekscytujący zestaw z deszczowej niedzieli. Bardzo się cieszę, że nie musiałam jednak pozować w ulewie z czerwonym, zepsutym, firmowym, parasolem. Ale przynajmniej wymalowałam się jak lala i doprostowałam włosy. Do tego pokusiłam się nawet o dobór biżuterii i dodatków. Także absolutny szał jak na mnie. Koszula wymiętolona – wybaczcie, nie posiadam zdolności obsługi photoshopa (żelazko potrafię używać), a zdjęcia robione po kilku godzinach noszenia jej. Otóż zaskoczę Was, nie przebieram się specjalnie do zdjęć (nawet ostatnio ze zmieniania butów zrezygnowałam) oraz nie wychodzę z domu jedynie po to, aby cyknąć parę fot. Do tego poruszam się, jak na rasową blogierkę przystało, prawdziwymi limuzynami wymalowanymi na żółto w barwy warszawskiego ZTM-u. Luz, swoboda, brak spiny i pogniecione ciuchy rządzą!
kapelusz – c&a 15 zł
torba – brytyjka primark
koszula – sh 3 zł
kolczyki – prezent
spodnie – sh vero moda 13 zł
buty – allegro, zara 15 zł
pierścionek – pandora, prezent