Wpisu ze stylizacją nie będzie, ponieważ znów nie mam zdjęć. Ale na ostatniej fali mojej systematyczności, nie mogę sobie odmówić naskrobania czegoś dla Was. Melduję wszem i wobec, że otrzymaliśmy już zdjęcia ślubne od naszej cudnej pani fotograf – Malexandry (ps. może pamiętacie zdjęcia, które robiła mi na bloga). Dlatego też w dniu dzisiejszym rozpoczynam długą i dokładną serię postów związanych z planowaniem ślubu i wesela.
Na pewno będzie bardzo bezkompromisowo i subiektywnie. Podzielę się z Wami wszystkimi moimi doświadczeniami, przemyśleniami i opiniami. Będzie również nietypowo, gdyż zarówno nasz ślub jak i wesele, było z punktu widzenia tradycji dziwne – ale Was to chyba nie dziwi, prawda? Posty nie będą w najmniejszym stopniu sponsorowane. Moich usługodawców wymienię, polecę, albo i nie. Jak to zwykle u mnie – bez owijania w bawełnę.
Projekt: Ślub Boho czas zacząć! A w zasadzie wznowić, ponieważ jakiś czas temu pisałam Wam przecież o zaręczynach. Obiecuję, że moje posty przydadzą się również fanom innych ślubnych klimatów i każda przyszła para młoda znajdzie w nich coś dla siebie. Uprzedzam – dzisiaj będzie długaśnie.
No więc, jesteśmy świeżo po zaręczynach i zastanawiamy się, w co najpierw włożyć ręce, żeby dobrze i z głową przygotować się do ślubu. Na myśl przychodzi od razu: ustalmy datę ślubu! I tu popełniamy pierwszy błąd. Najpierw należy rozejrzeć się za salą. Dni w przyszłości jest więcej niż sal weselnych w okolicy. Oczywiście wstępnie warto ustalić rok i porę roku, w której chcemy się pobrać, ale nie warto ograniczać się do jednej daty, gdyż stawiamy przed sobą pierwszy murek do przeskoczenia. Każda data na ślub jest dobra, a nie każda sala na wesele spełni kryteria i będzie wolna w upatrzonym przez nas. Warto więc być otwartym i datę wybrać spośród dostępnych na sali, która najbardziej nam się spodobała. Szczególnie jeśli zależy nam na tym, aby ślub odbył się w sobotę w sezonie ślubnym (kwiecień-październik).
Ale zanim zaczniecie szukać sali ustalcie razem następujące rzeczy:
- Liczba gości – warto sporządzić wstępną listę gości, będziecie wiedzieli czy szukać sali na 70, 150 czy 400 osób – pamiętajcie jednak, że właściciele sal często zawyżają ich pojemność, a zdecydowanie lepiej żeby była pusta niż ciasna
- Okolica – weźcie w łapkę mapę swoich okolic i zwyczajnie zakreślcie kółkiem akceptowalny przez Was obszar – dla jednych 10 km od miejsca zamieszkania to już dużo, dla niektórych 40 to wciąż mało
- Budżet – bardzo wstępnie określcie ile możecie wydać na wesele – pamiętajcie, że ta kwota zawsze ulegnie zwiększeniu 😉
- Rok i porę roku – o tym pisałam już wcześniej – lepiej to siebie dostosować do sali, niż szukać sali z wolnym terminem, który wybraliśmy
- Styl wesela – napiszę o tym osobny post, ale w momencie rozpoczęcia przygotowań warto już wiedzieć czy marzy Wam się impreza w stylu rustykalnym, klasycznym czy bardzo eleganckim i pod tym kątem wybrać miejsce – ciężko później będzie kryształowy żyrandol połączyć z jutą na stołach
- Poprawiny? – jeśli chcecie je zorganizować trzeba to wiedzieć od początku – czasem wesela na salach są dzień po dniu
- Typ wesela – wiejskie w remizie/namiocie, z własną kucharką, zewnętrznym cateringiem czy klasyczne z obsługą z sali, a może coś jeszcze innego
Kolejnym krokiem jest ustalenie indywidualnych kryteriów wyboru. Wypiszcie je w kolejności od najważniejszych, które sala koniecznie musi spełnić do najmniej ważnych, które fajnie jakby były, ale jak ich nie będzie to coś się wykombinuje. Poniżej wypiszę nasze, oczywiście u każdego będzie to wyglądać zupełnie inaczej.
Kryteria wyboru:
- Doskonałe jedzenie – wydaje mi się, że to kryterium powinno znajdować się wysoko u wszystkich par. Z doświadczenia teraz jestem w stanie powiedzieć, że jeśli chodzi o jedzenie to wygrywają sale w hotelach i restauracjach, które na co dzień muszą trzymać poziom. Z typowymi salami weselnymi działającymi tylko w weekendy bywa już różnie.
- Miejsca noclegowe – ponad połowa naszych gości była przyjezdna, musieliśmy zapewnić im noclegi bez przejazdów
- Sala na około 70 osób – takie były nasze wstępne wyliczenia, okazały się poprawne, chociaż później stworzona lista gości miała aż 101 punktów
- Klimat boho/rustykalny – wieś, zielone otoczenie, duża przestrzeń, może jakaś wielska chata, może wiata, może namiot, najcudowniejsza byłaby jednak stodoła
- Odległość do 50 km od wschodnich granic Warszawy
- Przyzwoita cena – niestety nasze okolice to raczej szaleństwo cenowe, więc byliśmy gotowi na niemałe stawki, ale jednak więcej niż 250 zł/os. za jeden dzień to już by była przesada
- Możliwość zorganizowana ślubu cywilnego na terenie sali – moje małe marzenie
- Sierpień 2016 – dałam nam pół roku na organizację wesela, koniecznie chciałam pobrać się latem, niekoniecznie w sobotę. Nie wyobrażam sobie siebie planującej wesele przez 2 czy 3 lata – zwariowałabym, a chłop ze mną. A z takim wyprzedzeniem niestety rozchodzą się sobotnie terminy w najbardziej obleganych salach. Tego uporu na soboty to ja już totalnie nie rozumiem. Nasz ślub odbył się w poniedziałek 15.08 – dzień wolny, ale goście w większości wzięli urlop na wtorek.
- Drewniany parkiet – nawet nie wiem jak właściciele sal wpadają na to, żeby miejsce do tańczenia było wyłożone płytkami…
Klasyczne sale weselne odpadały u nas w przedbiegach, gdyż Misza nienawidził wesel i całej ich typowej otoczki, a ja jednak się upierałam na sielskie boho klimaty. Na szczęście przy całej organizacji mi zaufał i dał wolną rękę, chociaż nadal w połowie przygotowań marudził, że on nadal nie chce tego wesela.
Jeśli korzystamy z usług wedding plannera – dwie powyższe listy także trzeba sporządzić, aby nasz konsultant wiedział co nam zaproponować. Warto to wszystko przegadać również z rodzicami, szczególnie jeśli to oni finansują wesele. No i oczywiście pamiętajcie, że ślub i wesele to impreza narzeczonej i narzeczonego jednocześnie – słuchajcie się wzajemnie i dążcie do kompromisów. Powodów do sprzeczek może się pojawić cała masa – nie dajcie się zwariować!
Mamy listę spisanych oczekiwań? W tym momencie odpalamy internet wpisujemy w wyszukiwarce „wesele Warszawa” (lub coś podobnego, oczywiście dopasowując okolicę) i przeglądamy dziesiątki witryn będących spisem sal. Na wielu tych stronach od początku możemy przefiltrować wyniki względem swoich wymagań. Wybieramy kilka tych, które w opisie i na zdjęciach spełniają nasze oczekiwania, wykręcamy numer telefonu i dzwonimy. W czasie rozmowy dopytujemy o pozostałe ważne dla nas kwestie. Jeśli wszystko nam na razie pasuje, umawiamy się z managerem, plannerem lub właścicielem na spotkanie.
Ile czasu poświęcić na jedno spotkanie? Ciężko powiedzieć. Do niektórych sal się wchodzi i od razu się wie, że to nie to. Niektóre dyskwalifikują dopiero warunki współpracy. Ja kilka miejsc obdzwoniłam, jednak tylko do dwóch zawitałam, z czego z jednego uciekłam po 10 minutach, a drugie okazało się strzałem w dziesiątkę. Ale od początku wiedziałam czego chcę, a intuicja też mnie nie zawodzi.
Opinie w internecie – można się z nimi zapoznać, ale nie warto im ślepo ufać. Nigdy nie wiemy kto je pisał, może konkurencja, a może pracownicy sali pod delikatnym przymusem.
Teraz sporządźmy listę punktów o jakie warto zapytać na sali. Pominę oczywiste kwestie typu podstawowa cena za talerzyk i co w niej się zawiera lub cenę za wynajem obiektu w przypadku wesel z własną kucharką.
- Korkowe – to opłata za wniesienie własnego alkoholu, liczona od butelki lub od osoby
- Klimatyzacja/ogrzewanie
- Dekoracje – często sale zapewniają podstawowe ozdoby
- Zaliczka -zwrotna przy rozwiązaniu umowy/zadatek – bezzwrotny
- Cena za talerzyk dla dzieci i obsługi zewnętrznej – u nas dzieci do 3 roku życia były za free, do 12 roku życia 50%, obsługę zewnętrzną finalnie płaciliśmy 100%
- Minimalna liczba gości – przy takim zapisie mamy problem jeśli finalnie będzie ich mniej niż deklarowaliśmy – wtedy płacimy za puste krzesła do minimum
- Rozłożenie płatności – u nas całość była płatna w 3 ratach – ostatnia kilka tygodni przed weselem
- Kelnerzy – ile osób przypada na jednego kelnera – im mniej tym lepiej – wzrasta wtedy poziom obsługi
- Godziny przyjęcia – do której trwa impreza i ewentualnie ile trzeba dopłacić za każdą dodatkową godzinę
- Sejf – warto zamknąć prezenty na cztery spusty
- Agregat prądotwórczy – przezorny zawsze ubezpieczony, szczególnie letnią porą, gdy zdarzają się burze
- Menu dla wegetarian, bezglutenowców, osób uczulonych na laktozę czy inne produkty
Pytajcie o wszystko co wydaje się dla Was ważne. Pamiętajcie nie ma głupich pytań. Nie krępujcie się. Zwykle każdy w organizacji wesela jest debiutantem.
Sala wstępnie wybrana? Przed spisaniem umowy dogadajcie każdy szczegół. Przejrzyjcie typową umowę wybranej sali lub stwórzcie własną. Im więcej szczegółów zawartych w umowie tym lepiej dla Was. Jeśli czegoś nie będzie w umowie warto ustalenia mieć na mailu czy w osobnym piśmie. Mamy wtedy podkładkę, że wszystko było przegadane.
Nasz ślub i wesele odbyło się w hotelu Nosselia we wsi Krzyczki Szumne znajdującej się pod Nasielskiem (ok. 50 km od Warszawy). Gdy tylko tam pojechałam z rodzicami od razu wiedziałam, że to właśnie tutaj musimy zorganizować imprezę. Ogromny teren, noclegi, miejsce na ślub w plenerze, mini zoo (już wiecie skąd lama z pierwszego zdjęcia) sympatyczne dla oka zabudowania – w tym stara szkoła zaprojektowana przez samego Witkacego przeniesiona z innej lokalizacji. Miejsce wybieraliśmy z lutym, więc ogólnie było szaro i ponuro, a i tak się zauroczyłam. Tydzień potem zabrałam tam Miszę i jego rodziców, ale to była już tylko formalność. Wszystko przypieczętowała wizyta w hotelowej restauracji i jedzenie wręcz fenomenalne – a mi ciężko pod tym względem dogodzić. Zaczęliśmy więc negocjować umowę. Trwało to aż do końca czerwca. A ja w międzyczasie najadałam się trochę strachu i na pewno ciut osiwiałam ze stresu – dobrze, że mam jasne włosy to tego nie widać. W te kilka miesięcy zmienił się cały zarząd hotelu, a wraz z nim chyba 80% obsługi, w tym organizatorka ślubów. Powtarzaliśmy ustalenia, trochę zmieniliśmy pakiety, bo nowi właściciele jednak odrobinę inaczej podchodził do przyjęć. Z perspektywy czasu mogę jednak powiedzieć, że wyszło fenomenalnie i dla takiego efektu warto się było postresować.
A to właśnie była nasza „sala weselna”. Nosselia organizuje wesela w restauracji, starej szkole, pod wiatą grillową oraz właśnie w namiocie. Dwie pierwsze lokalizacje były za małe nawet na nasze kameralne przyjęcie. Wiata to nieco ryzykowna opcja – belki są nisko, zamiast parkietu jest posadzka – trochę więc niewygodna na imprezę z tańcami. Namiot okazał się idealny i tak nietypowy, jak tego oczekiwaliśmy. Bardzo duża powierzchnia, drewniana podłoga i wielka biała przestrzeń, z którą można zrobić wszystko. O organizacji wesela w namiocie napiszę oddzielny wpis – myślę, że przyda się wielu parom, a i gościom trochę otworzy oczy, bo to trochę nowość w Polsce. Sama na początku nie wiedziałam „jak to się je”, chociaż w zeszłym roku byliśmy na weselu pod namiotem.
Tak właśnie wyglądał namiot gdy podejmowaliśmy decyzję. Jednak wyobraźnia musiała mi działać doskonale.
Wbrew pozorom i wchodzącym na nasz rynek trendom, wybór miejsca na wesele w klimacie boho jest dosyć ograniczony. Popularne i rekomendowane przez wyszukiwarki są sale typu karczma, całe wykonane z drewna, ze starymi meblami, ale dla mnie to już zbyt dużo. Klimat i wystrój w takich miejscach jest mocno pretensjonalny i należy się do niego dostosować – a tego nie lubię. Marzyłam o stodole – one są zwykle puste i przez to dają większe możliwości do popisu zmiennymi dekoracjami. Można w nich stworzyć unikalny, wyjątkowy klimat – odmienny dla każdej uroczystości. Niestety nic takiego nie znalazłam w okolicy, a jak już na coś byłam w stanie się zgodzić to miejsce dyskwalifikował brak noclegów. Także może powinnam się zastanowić nad otwarciem własnego biznesu? Stanęło na namiocie i absolutnie tego nie żałujemy!
Macie coś do dodania? Podzielcie się ze mną swoimi doświadczeniami!
Dajcie również znać o czym chcecie się dowiedzieć w kolejnym poście z serii ślubnej.