Będąc w pierwszej klasie gimnazjum usłyszałam „wyrok”: będziesz musiała nosić okulary. Dla nastolatki, która właśnie zaczyna interesować się stylem, modą, ładnym wyglądem to była tragiczna diagnoza. Ze względu na wzrost, w szkole zawsze sadzano mnie w ostatnich ławkach, miałam więc do wyboru pogodzić się z patrzałkami lub zrezygnować z lekcji, bo i tak nie widziałabym tablicy. Od tego momentu minęło kilkanaście lat, co ciekawe, dzięki szybkiej reakcji po diagnozie, moja wada wzroku w zasadzie nie uległa zmianie. Wolę nie myśleć jakim byłabym ślepakiem teraz, gdybym wstydziła się nosić okulary za „dzieciaka”. Przez mój nos przewinęło się kilka nudnych oprawek. Teraz okularów korekcyjnych mam więcej niż przeciwsłonecznych. Modne, designerskie oprawki traktuję jako element stylu, a soczewki zakładam od wielkiego dzwonu – chociaż na blogu pojawiam się w nich dość rzadko, chociaż sama nie wiem dlaczego. Może czas to zmienić?
Gdzie znajduję designerskie oprawki? Czy to drogi dodatek?
Większość swoich okularów zamówiłam przez internet. Odważnie, ale to zwykle najtańsza opcja. Już za 300-400 zł mogłam mieć nowe okulary z podstawowymi szkłami, a chciałam ich mieć dużo, żeby zmieniać w zależności od stroju i humoru. Jest jednak ryzyko, że nie trafimy z kształtem oprawek. No i musimy mieć oczy zbadane wcześniej. Salony optyczne sieciówek znajdujące się w centrach handlowych omijam szerokim łukiem – głównie ze względu na ceny, ale też przez masowe, bezpieczne i komercyjne modele – tutaj za każda pierdołkę trzeba dopłacić i finalnie sensowne okulary kosztują 700-800 zł, a to już konkretny wydatek. Do małych optyków zwykle nie wchodziłam, chociaż wystawy kusiły oryginalnymi, markowymi oprawkami. Czego się bałam? Cen zapewne. A był to strach kompletnie nieuzasadniony!
Niedawno razem z Patrycją odwiedziłyśmy warszawski salon duńskiej marki CrossEyes znajdujący się w nowoczesnej, biurowej okolicy ul. Inflanckiej. Już od wejścia dostałyśmy oczopląsu! Ilość bardzo modnych, stylowych i nietypowych oprawek nas przytłoczyła! Chciałyśmy przymierzyć wszystko! Ten niepozorny salon oferuje również badanie wzroku na miejscu i przesympatyczną obsługę, a do jego klientów zaliczają się osobistości ze świata mediów i kultury. Oczywiście znajdziemy w nim także bardziej zachowawcze modele i soczewki kontaktowe – dla każdego coś! Koniecznie śledźcie ich stronę na Facebooku, a na pewno się zakochacie tak, jak ja. Dodam po cichu, że 17.05 obchodzą swoje pierwsze urodziny i z tej okazji szykują cały dzień atrakcji dla klientów – ja na pewno się pojawię!
Szłam tam z zamiarem wybrania okularów przeciwsłonecznych na sezon, wyszłam z bardzo ciekawym modelem korekcyjnym – w końcu kobieta zmienną jest. Czarne, o fakturze drewna z „mostkiem” na wysokości brwi. Dodają mega charakteru i wyrazistości mojej twarzy! A do tego są kropką nad i wielu stylizacji. No nie mogłam przejść obok obojętnie, chociaż wybór był trudny. Co o nich sądzicie?
No dobra, pięknie, ładnie, ale na pewno tak designerskie oprawki z małego salonu w modnej okolicy muszą swoje kosztować. Ale tu Was zaskoczę. Każdy model, również kolekcje limitowane, w pakiecie z badaniem wzroku i oczywiście szkłami z korekcją kosztuje 499 zł, co według mnie jest ceną baaaardzo atrakcyjną. Aż żałuję, że odkryłam CrossEyes dopiero teraz, bo niedawno Misza był zmuszony wymienić swoje okulary i zabulił za nie jak za zboże, zupełnie bez sensu.
A jaka jest Wasza historia z wadą wzroku i okularami? Musicie nosić patrzałki? Lubicie je, a może traktujecie jak smutną konieczność i się ich wstydzicie? Gdzie najczęściej je kupujecie? A może tym wpisem nieco zmieniłam Wasze myślenie? Koniecznie dajcie mi znać!
PS. W ogóle wiedzieliście, że na co dzień noszę okulary? 😉
okulary CrossEyes Warsaw 499 zł
sukienka sugarfree 70 zł
spodnie h&m 130 zł
buty h&m 30 zł
zegarek nn 10 zł
torebka parfois factory outlet 30 zł