Uwaga, uwaga. Ogłaszam wszem i wobec, że to ostatni na chwilę obecną wpis o tematyce ciążowej. Tym samym żegnam się z tym ciekawym stanem. Mam jednak nadzieję, że moje posty z ciążowymi stylizacjami dalej będą inspiracją dla przyszłych mam. Pisałam już o fajnych sklepach z kolekcjami ciążowymi. Pisałam na bieżąco o konkretnych ubraniach. Teraz chciałabym podsumować te 41 tygodni od strony mody i gadżetów. Co się rzeczywiście przydało, a co okazało bezsensowną wtopą. Dodam, że większość widocznej ciąży przechodziłam przy temperaturach oscylujących w okolicach 25-30 stopni, a więc na letnich ubraniach się skupię.
Ciuchy
Znam dziewczyny, które całą ciążę przechodziły w nieciążowych ubraniach. Możliwe toto zdecydowanie jak ktoś chodzi głównie w sukienkach. Ja swoje pierwsze 2 pary jeansów z dzianinowym pasem u góry kupiłam w okolicy 10 tygodnia. Niby brzuch jeszcze nie wylazł, ale miałam jakieś dziwne poczucie, że w normalnych galotach uciskam maluszka. Pod sam koniec okazało się jednak, że są już przyciasne. Na szczęście na lato zaopatrzyłam się w 2 pary jeansowych szortów ciążowych (im niższy dzianinowy pas tym lepiej – nie ugotujecie się). I to był zdecydowanie najlepszy ubraniowy zakup w trakcie ciąży! Nosiłam jej non stop. W parze z tunikami (ciążowymi lub nie) idealnie sprawdzały się podczas ktg, które zwykle kończyło się jeszcze wizytą i badaniem u ginekologa (wygodnie i bez skrępowania można było odsłonić w takim zestawie i brzuch na ktg i „dół” na fotelu). Co do reszty ubrań to myślę, że można się obejść bez nich. Ja kupiłam jeszcze jeansową spódnicę w lumpie, której nie założyłam ani razu, bo miała jakąś dziwną długość. Legginsy, które okazały się wtopą, bo przecież ja nie noszę legginsów, ale dałam się namówić, bo to przecież najwygodniejsza opcja na ciążę. To samo z typowo ciążowymi bluzkami z bawełny – nie przewidziałam, że będę się bardziej pocić i na takich zwykłych t-shirtach będzie widać mokre plamy w newralgicznych miejscach. Chwalę sobie za to sukienki (szczególnie tę weselną) i tuniki ciążowe – dobrze się układają i na brzuchu i na plecach, i chociaż nosiłam też „nieciążowe” modele, to te krojone na brzuszek były wygodniejsze. Nie miałam ich jakoś specjalnie dużo, ale stanowiły bazę mojej garderoby. Ta czarna tunika w paski zostaje ze mną jeszcze chwilę, jest super do karmienia! Z perspektywy czasu na pewno zaopatrzyłabym się w jakąś spódnicę, być może ołówkową. Z ciekawostek – na instagramie zachwycałam się ciężarnymi w obcisłych, trykotowych sukienkach i spódnicach. Dobrze, że szukałam takiej w sklepach stacjonarnych i nie zamówiłam przez internet. Po przymierzeniu okazało się, że wyglądam w takiej jak bezkształtny wieloryb z masą dziwnych krągłości, a nie sexy mamcia.
Bielizna
Uważam, że wielkim bezsensem jest kupowanie specjalnej bielizny ciążowej na lato. Zwykłe, bawełniane majtki z niskim stanem w zupełności wystarczą – zimą jednak cudaki z wyższym stanem mogą się przydać. A co z biustonoszami? Wszak piersi w ciąży rosną. Jestem wielkim zwolennikiem i popularyzatorem salonów brafitterskich, w ciąży jednak nie zawitałam do żadnego z nich. Dlaczego? Ano czekałam na poród i stabilizację laktacji, bo wierzcie lub nie, ale Wasze piersi do tego czasu jeszcze zmienią swój kształt i wielkość. Żeby jednak nie kisić się w zbyt ciasnych, przedciążowych stanikach kupiłam w Lidlu zwykłe, miękkie bawełniane, już z opcją karmienia. Może nie są idealne, ale sprawdzają się również teraz po domu i do snu (tak, niestety na początku drogi mlecznej trzeba non stop chodzić w biustonoszu, żeby stopował wyciek mleka i zapobiegał zbytniemu obwisaniu biustu). W przypadku bielizny też zaliczyłam wtopę – rajstopową. Ale mogę to zwalić na zaskakująco ekspresowe przyjście lata. Myślałam, że mi się przydadzą jeszcze w maju, a te zwykłe już uwierały brzuch. Ale na szczęście o rajstopach mogłam zapomnieć aż do teraz. Mam więc kilka nierozpakowanych par, które przypominają zasadę „nie kupuj głupia nic na wyrost”. I jeszcze bielizna nocna. Koszule nocne ciążowe plus już z opcją karmienia kupiłam z myślą o szpitalu i tam się sprawdziły znakomicie. W domu jednak już spałam w byle czym, bo nawet w takiej cienkiej koszuli było za ciepło.
O rozmiarach słów kilka
Jeżeli przed ciążą nosiłaś rozmiar XL to z dużym prawdopodobieństwem ciążowe łaszki w takim rozmiarze również będą na Ciebie dobre przynajmniej przez jakiś czas. Ale trzeba mierzyć, mierzyć i jeszcze raz mierzyć. W żadnej innej kolekcji jak w ciążowej ten sam rozmiar ma wymiary od sasa do lasa.
Buty
Czy ten akapit nie wydaje się Wam zaskakujący? No bo co stopa ma do rosnącego brzucha? A więc odpowiadam, że znam sporo historii, w których kobietom urosła stopa w ciąży i czasem po niej wróciła do stanu pierwotnego, a czasem nie. Ale częstszym problemem są opuchnięte stopy w trzecim trymestrze, a jeszcze częstszym brzuch utrudniający schylanie i kucanie. I tak oto klapki z regulowanymi paskami stały się moimi ulubionymi butami. Luźne, wygodne i nie trzeba się gimnastykować przy zakładaniu. Jakbym wiedziała jakie to cudne rozwiązanie to kupiłabym jeszcze jedną parę gdzieś w czerwcu. Szczególnie, że były super modne. Podejrzewam, że zimą najlepszym rozwiązaniem są Emu, ale to może któraś z Was się wypowie.
Gadżety
Detektory tętna, domowe ktg, pas podtrzymujący brzuch, książki, aplikacje. Bez tego można się obejść, albo ja się obeszłam i jakoś nie odczuwałam ich braku. Są jednak 2 rzeczy bez których ewentualnej kolejnej ciąży sobie nie wyobrażam. Po pierwsze wielka poducha w kształcie litery C do spania. Kupiona około 8-mego tygodnia za ok. 100 zł, po porodzie ukradziona przez męża, chociaż jest porządnie wymęczona, a poszewka podarta. Sprawiła, że możliwe było wygodne spanie w innej pozycji niż na brzuchu, a pod koniec ciąży zapewniła przespane noce będąc podparciem dla pleców i brzuszka. Drugi gadżet to powinien być wymóg prawny. Czy wiecie, że polskie prawo pozwala kobiecie w widocznej ciąży jeździć autem bez zapinania pasów? Dzięki temu genialnemu przepisowi na świecie przybyło kilka wcześniaczych półsierot. Mama nie zapięła pasów, miała wypadek, wyleciała przez szybę, a następnie przez kilka tygodni jej ciało sztucznie podtrzymywane przy życiu robiło za „inkubator”, aby dziecko mogło przeżyć. Ja wiem, że to drastyczne. Ja wiem, że zapięte pasy mogłyby zaszkodzić dziecku. Ale istnieje coś takiego jak adapter do pasów bezpieczeństwa, który utrzymuje pas pod brzuchem. Cudo kosztuje ok. 200 zł, ja kupiłam używane za jakieś 110 zł jak tylko dowiedziałam się o Ignacym. Tyle kasy potrafi ocalić życie, albo i dwa. No i oczywiście przestrzeganie przepisów i stosowanie się do ograniczeń prędkości. O tych adapterach należy więc trąbić na prawo i lewo. Ja sama o nich wspominam każdej ciężarnej znajomej. W tym akapicie przypomnę też o kwasie foliowym i innych witaminach, które są niezbędne dla prawidłowego przebiegu ciąży i rozwoju dziecka, ale odeślę w tym temacie na medyczne blogi.
A jakie są Wasze doświadczenia z dodatkowymi gratami w domu potrzebnymi lub niepotrzebnymi w ciąży? Bez czego byście się nie obeszły? A co okazało się zbędnym wydatkiem?