Shopping

Dodatki w jakie warto zainwestować: biżuteryjne okulary CrossEyes

7 lipca 2019

Dzień dobry Słonka! Stęskniłam się za Wami! Czy moja obecność tutaj oznacza wielki powrót na stałe czy jest jedynie epizodyczna? Trudno mi powiedzieć. Ostatnio wpadłam w rwący nurt domowego, mamowego życia i łapię to, co złapać zdążę. Ale wierzcie mi, chciałabym tutaj lub w nowym projekcie Mleczna Rodzina (zapraszam na insta @mlecznarodzina – tam nas jest całkiem dużo) znaleźć bezpieczną, spokojną przystań chociaż raz na jakiś czas. Ten czas mam właśnie dzisiaj i chcę Wam pokazać coś pięknego – moje nowe biżuteryjne okulary.

Od kilku miesięcy staram się znacznie ograniczyć liczbę rzeczy w mieszkaniu. Pojawiają się w nim jedynie niezbędne nowości, wykorzystuję to, co już mam, nadmiar przekazuję dalej w świat. Dotyczy to również moich ubrań i dodatków, w tym okularów. Jeszcze rok czy dwa lata temu moja kolekcja okularów była bardzo pokaźna. Nie znam drugiej osoby, która miałaby jakieś 10 par patrzałek. Ja miałam. Ostatnio ograniczyłam ich ilość o połowę i czegoś mi zaczęło brakować. Przy Igim, na co dzień, w domu noszę na zmianę 2 najbardziej sfatygowane pary. Nie jest mi żal gdy po raz piętnasty danego dnia podnoszę je z podłogi całe wypalcowane, wylizane i wygryzione. Gdy mam wychodne najczęściej wybieram zeszłoroczne oprawki CrossEyes, które pokazywałam Wam tutaj. Są mega designerskie, ale jednocześnie mocne i masywne – dominują nad całym lookiem. Brakowało mi czegoś delikatnego, subtelnego, kobiecego. W ten oto sposób w moje łapki wpadły kolejne patrzałki z mojego ulubionego, warszawskiego salonu optycznego CrossEyes. Złote, biżuteryjne okulary na specjalne okazje.

Traktuję okulary jako stylowy dodatek na lata, a nie smutną konieczność. Ale zupełnie przypadkiem chyba trafiłam ze swoim ostatnim wyborem w najnowsze optyczne trendy. Zaokrąglone, druciane oprawki to jakiś totalny hit. Widuję je na ulicach, kiedy raz na ruski rok zawitam w Centrum Warszawy. Widuję w podartych przez Ignacego magazynach, które przez przypadek wylądowały w naszym domu. Widuję na Instagramie, który jest jedynym miejscem w Internetach, na którym spędzam odrobinę wolnego czasu.

Teraz już niczego nie brakuje w mojej kolekcji. A nawet mogę się pokusić o stwierdzenie, że nowe oprawki zastępują mi również biżuterię. Jak Wam się podobają?